Dziękujemy za Państwa zrozumienie...



 
Pierwszy wpis. Nawet nie wiem od czego zacząć. Od 3 miesięcy mieszkam,pracuję i robię staż w Paryżu. Miasto moich marzeń. Ponoć mówi się o nim la ville de la lumière- miasto światła. Generalnie nie wiem jak ustosunkować się do tej pięknej metafory. Jakiegoś szczególnego porażenia słonecznego tutaj nie doznałam, a i raczej sami Paryżanie częściej mówią o szarym niebie, aniżeli o słonecznym blasku. Pewnie dlatego, że sporą część swojej egzystencji spędzają w mrocznym i niestety niepachnącym lawendą metrze, albo we własnym samochodzie stojąc w gigantycznych wieczornych korkach. Może kiedyś odkryję źródło tej zagadki, ale póki co zostaje to dla mnie tajemnicą. 
Co do Paryża. Clark napisał książkę- Mede, rok w Paryżu. Przeczytałam ją z przyjemnością, jak tylko tutaj przyjechałam. Książka jest pełna humoru i faktycznie czyta się ją łatwo i przyjemnie. Autor rzucony w wir paryskiego życia opisuje sytuacje, które albo go dziwiły, albo szokowały, albo po prostu śmieszyły. Sporo z tego jest prawdą, jednak tytułowe merde (gówno) nie leży na każdym rogu ulicy, o czym autor usilnie próbował mnie przekonać.
Jeśli chodzi o obszyte legendą metro, to działa ono naprawdę sprawnie i nie wyobrażam sobie tak ogromnego miasta bez tego typu środka transportu. Oczywiście co jakiś czas zdarzają się utrudnienia w ruchu tej ogromnej sieci pociągów, szczególnie w RER (sieć szybkich podmiejskich pociągów) z których ja jestem zmuszona korzystać. Co ciekawe, kiedy takie utrudnienia występują Francuzi na koniec komunikatu opisującego przyczyny opóźnień dodają zawsze frazę : Merci de votre compréhension ("Dziękujemy za Państwa zrozumienie"). Po pierwsze kto im powiedział, że ja wykazuję w stosunku do ich nieudolności jakiekolwiek zrozumienie?! W Polsce kulturalnie nas za to przepraszają! Przecież w razie opóźnień czy wypadków, każdy z nas słyszy : "Za utrudnienia przepraszamy". Tutaj nie! Francuzi wychodzą z założenia, że wszystkie osoby, które po całym dniu pracy chcą wrócić do domu,  wykażą się zrozumieniem. Na dodatek tak piszą wszędzie- kiedy zamykają drogę, w razie wypadku etc... Czyżby byli optymistami? Może po prostu Francuzi to taki spokojny naród, który godzinę spędzoną na oczekiwaniu na kolejny pociąg, albo 3 godziny spędzone w korku z powodu robot na drogach nie uznają za czas stracony, który mogliby poświęcić na zrobienie 10 innych rzeczy i uczczą to mimo wszystko chwilą zrozumienia?! W każdym razie ja tego zrozumienia ani nie okazuję ani nie wykazuję i zawsze manifestuję moje niezadowolenie soczystym: MERDE!

Komentarze

Popularne posty