Miasto głuchych i niewidomych

Już od jakiegoś czasu obserwuję ludzi w tym mieście i mam takie wrażenie, że strasznie trudno nawiązać tu jakikolwiek znajomości. Oczywiście jest mnóstwo ludzi, którzy zaczepiają przechodniów, ale są to raczej znudzeni blokersi. Mówię tu raczej o większości ludzi którzy gonieni tempem miasta ograniczają swój dzień do 3 czynności: praca-dom-dodo (lulu, spanie). Kiedy wraca się z pracy metrem 50 % osób albo rozmawia przez telefon, albo pisze sms albo po prostu bawi się telefonem nie zwracając zupełnie uwagi na pozostałych pasażerów. Jest to coś niesamowitego! Jakby przez cały dzień nie mieli czasu porozmawiać ze znajomymi, więc wykorzystują te 20-30-50 min spędzone w miejskich środkach transportu.  Kolejne 20 % czyta książkę.  Następnie 20 % słucha muzyki, a ostatnie 10 % stoi z zamkniętymi oczami czekając na koniec trasy robiąc przy tym minę pt: Nie podchodź do mnie bo jestem znużony całym dniem pracy! Nikt ze sobą w metrze nie rozmawia. Panuje tam cisza, czasem przerwana krótką pogawędką znajomych, którzy weszli do metra razem. Nikt się nawet nie waży zagadać do osoby siedzącej obok. Jest to dość dziwne zważając na instynkt społeczny Francuzów, którzy w ciągu dnia są o wiele bardziej kontaktowi i niejednokrotnie zdarza mi się porozmawiać, a nawet pożartować z osoba zupełnie obcą. Wieczorem i wczesnym rankiem przechodzą na mode fermé (opcja zamknięta). Muszę się przyznać, że ja również korzystam z przywileju mode fermé  i nie pozwalam nikomu ze mną porozmawiać, a nawet jeśli się odważy zacząć jakąkolwiek konwersację ucinam ją jak najszybciej bo już myślami jestem u siebie w domku. Ostatnio rozmawiałam na ten temat z pewnym Francuzem i jego zdaniem np. ciągłe noszenie słuchawek na uszach znacznie ogranicza naszą zdolność do komunikacji i do poznawania ciekawych ludzi. On ograniczył problem do trudności ze znalezieniem partnera, ale dotyczy to też pewnie "szukania przyjaciół". Wydaje mi się, że nie dotyczy to tylko Paryża ale większości dużych miast, gdzie ludzie wracają z pracy późno i są zmęczeni całym dniem "kontaktowania się". To tak jakby mieli dość widzenia i rozmawiania z ludźmi, którzy w tych miastach otaczają ich zewsząd. Czasem duszę się obecnością ludzi i nienawidzę każdego napotkanego w metrze paryżanina tylko za to, że tam jest i mnie irytuje swoja obecnością. Potrzebuję ciszy i spokoju. Znajduję go w domu lub w kręgu przyjaciół spotkanych po godzinach pracy. Ładuje baterię i po godzinie 9 rano jestem znowu sympatyczna gadatliwą paryżanką... .

Komentarze

Popularne posty