Trufle z Prowansji


 
Koniec wakacji, metra, które dotychczas świeciły pustkami zaczęły napełniać się biegnącymi do pracy Paryżanami. Co prawda we wrześniu spotyka się jeszcze uśmiechniętych Paryżan-dopiero co wrócili ze słonecznych wakacji, ale już w październiku uśmiech znika wraz z letnia opalenizną. Szczerze mówiąc ten brak uśmiechu jakoś mi nie przeszkadzał (albo go nie zauważałam) do czasu aż nie zrobiłam sobie wypadu na słoneczne południe Francji i Prowansję. Faktycznie, w porównaniu z uśmiechniętymi i niesamowicie uprzejmymi Prowansalczykami, paryżanie to naburmuszone mopsy!!! Naprawdę! Przez te parę dni na południu byłam niesamowicie sympatycznie przyjęta, a wracając do Paryża, zauważyłam, że nie tylko niebo jest tu szare i zachmurzone, bo i humory mieszkańców do różowych nie należą. Oczywiście nie muszę chyba przypominać, że podroż pociągiem we Francji nie ma żadnego porównania z tłuczeniem się starymi pociągami po polskich torach. Trasę Paryż-Montpellier, która liczy 749 km, pokonałam z TGV w 3,5 godz!!! Jak dla mnie bomba! No i oczywiście pociągi są ładne, zadbane, czyste, ale niestety dość drogie, cóż... nic za darmo... W każdym razie liczy się to, że weekend nad morzem jest we Francji możliwy bez wielogodzinnej podroży, jak to w naszej ojczyźnie. Co do południa, a już bardziej do Prowansji, czyli terenów bliżej Nicei czy Marsylii i Tulonu to ostatnio zaczęłam pasjonować się tymi regionami i wpadłam na rewelacyjną książkę amerykańskiej pisarki, profesjonalnej szefowej kuchni, która opisuje Prowansję właśnie od strony kubków smakowych. Jednym z tematów, jakie podejmuje jest ciągle obecne i popularne w Prowansji grzybobranie. Mnie bardzo zaciekawił rozdział o truflach. Szczerze przyznam, że nigdy nie dane mi było skosztować,tego przysmaku, ale po tej lekturze na pewno jak będę miała okazję, to się skuszę. Otóż Georgeanne pisze, że trufle należą do rodziny grzybów, które jednak dojrzewają dopiero w okresie pierwszych przymrozków. Sezon na trufle trwa zima i ciągnie się do połowy lutego. Trufle to bulwy, które rosną pod ziemia, obok drzewa gospodarza: dębu, sosny, leszczyny lub lipy. tylko dobrze wyszkolony pies lub świnia potrafią wywąchać te trufle. Ponoć doświadczony zbieracz potrafi je znaleźć tylko dzięki temu że zauważy muszki, które składają swe jaja nad truflami. Dzięki metodzie zaszczepiania drzew, obecnej od kilkudziesięciu lat, hodowla trufli stała się bardziej popularna. Rozsady usadza się w gajach, jak drzewka oliwne i hoduje. Po około 8 latach drzewo rodzi co roku trufle. W XIX wieku to miasteczko Périgord  zasłynęło z hodowli czarnych trufli, które niedługo potem przyjęły nazwę trufli z Périgord. Nazwa utrzymała się do dziś a 80% trufli, które możecie skosztować we Francji pochodzi z Prowansji. Zbieranie trufli to według autorki intratne zajęcie, dlatego też hodowcy pilnie strzegą miejsc gdzie trufle się rodzą, a każdy złodziej zostanie dotkliwie przez właściciela pobity! Szukanie trufli, jak już mówiłam tradycyjnie odbywało się przy kompanii świni (kiedy zwierzę wykopie ryjem trufle, trzeba odwrócić jego uwagę, bo inaczej świnka takim przysmakiem nie pogardzi) jednak obecnie większość hodowców stosuje psy, ponoć rasa nie ma znaczenia.
Jeśli chcielibyście więcej poczytać o kuchni prowansalskiej i ogólnie o życiu w Prowansji pachnącej lawendą polecam książkę: Georgeanne Brennan pt "Świnia w Prowansji".

Komentarze

Popularne posty